sobota, 18 kwietnia 2015

"Roses" VIII

Tytuł: "Roses" <rozdział VIII>
Paring: HunHan (pobocznie BaekYeol, KrisHo, KaiSoo)


Dziękuję za wszystkie komentarze, jakie pojawiły się pod poprzednim rozdziałem. Dajecie mi naprawdę sporą motywację do pisania i to dzięki Wam mam ochotę kontynuować to opowiadanie.
Mam nadzieję, że nie pojawiło się zbyt dużo błędów, gdyż nie zdążyłam dokładnie sprawdzić tego rozdziału.




Roses
rozdział VIII



  Mdłe światło wczesnych promieni słonecznych wlało się do pokoju, przenikając zwiewne białe firanki i rzucając nikły blask na parę kochanków zakopanych w skotłowanej białej pościeli, będącej jedynym świadkiem wczorajszej nocy. Młodszy odczuwając dotyk poranka na swoim policzku otworzył oczy i uśmiechnął się błogo, dostrzegając ciemną czuprynę Luhana, spoczywającą na jego ramieniu. Ich ciała tak idealnie do siebie pasowały. 
  Oh uniósł dłoń i czule pogładził nią roztrzepane włosy starszego, wspominając słodkie chwile wczorajszej nocy, kiedy obaj zatonęli w sobie nawzajem. Czuł się odpowiedzialny za Luhana, wiedząc, że to właśnie jemu Lu po raz kolejny oddał najpiękniejszą cząstkę siebie. Złożył pieszczotliwy pocałunek na lekko rozchylonych wargach chłopaka, uświadamiając sobie, że to jeden z najlepszych poranków, jakich dotychczas doświadczył. Obudzony słodką pieszczotą Luhan, zamrugał oczami, oślepiony światłem poranka i spojrzał na Sehuna, uśmiechającego się w ten wyjątkowy sposób, który Lu wprost uwielbiał. 
  - Dzień dobry, hyung - wymruczał Oh, czując jak starszy wsuwa palce w jego zniszczone farbowaniem włosy i przyciąga go do dłuższego pocałunku, będącego ich idealnym początkiem dnia. 



13 kwietnia. Seul.
   Poranki w stolicy były męczące, o czym Chanyeol dowiedział się już pierwszego dnia, kiedy krótko po przyjeździe do miasta zmuszony był odszukać adres swojego nowego mieszkania i z niemałym zaskoczeniem odkrył, że posiada współlokatorkę. Była to młoda dziewczyna chińskiego pochodzenia o dużych oczach, szczerym uśmiechu i włosach, wiecznie związanych w luźny kucyk. Studiowała na tej samej uczelni co Park, więc rudy stwierdził, że fajnie będzie mieć kogoś znajomego. 
   Z początku mieszkanie sam na sam z dziewczyną w podobnym wieku bardzo go onieśmielało, lecz z biegiem czasu współlokatorka stała się jego dobrą przyjaciółką, a on sam przestał odczuwać dzielące ich różnice. 
  Dziewczyna nazywała się Hua Zilin, jednak przedstawiła się po prostu jako Lin. Z początku wydawała się nadzwyczaj cichą i spokojną osobą, lecz nie minął tydzień, a ujawniła przed Chanyeolem swoje prawdziwe, nieznane dotąd oblicze. 


  - Wstawaj, Park! 
  W całym mieszkaniu dało się słyszeć donośny, nieco piskliwy głos, dochodzący zza ścian małej kuchni. Słysząc go Chanyeol naciągnął kołdrę na głowę, starając się zignorować wołanie Lin. Każdy poranek wyglądał tak samo i za każdym razem Chan obiecał sobie, że nie będzie dłużej pozwalał traktować się tak kobiecie. 
  - Cholera, Park! - zza ściany znów rozległo się donośne wołanie, sprawiając, że rudy zatrząsł się ze złości. 
  - Pięć minut, okay? - odkrzyknął zaspanym głosem. 
  - Spóźnimy się, durniu, więc ładuj dupę do kuchni. Ostatni raz zrobiłam ci śniadanie! 
  Słysząc ostry głos Lin, Chanyeol przewrócił się na plecy, wpatrując w biały sufit swojego pokoju. Nie zdążył jednak podnieść się z łóżka, a dziewczyna niespodziewanie zjawiła się w jego pokoju, rozsuwając żaluzje wiszące w oknach. 
  - Twoje pięć minut minęło. 
  Chanyeol osłonił oczy dłonią, broniąc się przed gryzącym światłem słońca i przeklął pod nosem, wpatrując się w dziewczynę morderczym spojrzeniem. 
  - Jeżeli już chcesz mnie budzić, to czy mogłabyś to zrobić w bardziej ludzki sposób? - rzucił, wstając z łóżka. 
  - Nie - odparła ostro brunetka. - Zbieraj się. Już późno - dodała wychodząc z pokoju. 
  Chanyeol z ociąganiem ruszył w stronę kuchni, szurając bosymi stopami po podłodze. Lin była co prawda nieznośna i ciut zbyt głośna, lecz w kilka dnia stała się dla Yeola jak starsza siostra, której nigdy nie posiadał, a co najważniejsze - wyśmienicie gotowała, toteż Park wyjątkowo lubił przygotowane przez nią śniadania i kolacje. 
  Ich mieszkanie nie było zbyt duże, lecz na razie wystarczało. Składało się z niedużej kuchni, salonu, dwóch niewielkich pokoi i małej łazienki, która wiecznie zawalona była dziewczęcymi kosmetykami i ubraniami, co wyjątkowo przeszkadzało Yeolowi. 
  - Jeżeli nie chcesz się spóźnić, lepiej spręż dupę. Wychodzimy za kwadrans - rozkazała Lin, pośpiesznie pakując do torebki portfel i telefon. Trzeba przyznać, że miała manię na punkcie czasu i wprost nienawidziła spóźniania się. 
  - Okay, zdążę - rzekł Chanyeol z ustami pełnymi jedzenia. 
  - Czekam na parkingu. Jeżeli nie zdążysz, pojadę bez ciebie - uśmiechnęła się sadystycznie, nakładając na nogi różowe trampki i wychodząc. 
  Na początku ich wspólnego mieszkania umówili się, że Lin będzie podwozić Chanyeola na uczelnię, do czasu, aż on sam nie wyrobi prawa jazdy i nie zdobędzie własnego samochodu, co wiązało się z tym, że przez najbliższy rok Park był zależny od swojej współlokatorki i jej srebrnego Hyundaia. 



13 kwietnia. Biblioteka. 
  - Coś się stało? - spytał Kyungsoo, podchodząc do biurka Junmyeona. - Wyglądasz na przygaszonego. 
  - Nie, nie - zaprzeczył szybko brunet. - Po prostu nie zauważyłem, że przyszedłeś. 
  - Przepraszam, że ostatnio do ciebie nie zaglądałem, ale miałem trochę pracy. 
  - Nie szkodzi. Ja również byłem zajęty - odparł Junmyeon, upijając łyk swojej kawy. 
  Kyungsoo skinął głową, wlepiając spojrzenie w drżące dłonie bruneta. Wyglądał na podejrzanie zmęczonego i niewyspanego, co wyraźnie zaniepokoiło przyjaciela. 
  - Wyglądasz jakbyś od wielu nocy nie spał. Na pewno wszystko dobrze? - spytał ostrożnie. 
  - Tak, po prostu nie sypiam zbyt dobrze - odparł wymijająco Junmyeon. 
  - Od kiedy nosisz obrączkę? 
  Pytanie padło z ust Kyungsoo tak nagle, że Kim słysząc je zachłysnął się kawą. 
  - C-co? - spytał, kaszląc spazmatycznie. 
  - Nie nosiłeś jej wcześniej - mężczyzna spokojnym ruchem dłoni wskazał złotą obrączkę na serdecznym palcu przyjaciela. - Od kogo jest? 
  - Jest stara, Kyungsoo. 
  - Jesteś zaręczony? 
  - Nie, nie jestem. 
  - Byłeś? 
  Kyungsoo zauważył nagły wyraz irytacji i niechęci malujący się na twarzy bruneta, przez co poczuł, że poruszył niewłaściwy temat. Zadawał pytania zbyt szybko, nieświadomie rozpruwając blizny w duszy Junmyeona. 
  - Przepraszam, jeśli to pytanie było zbyt osobiste. Nie musisz na nie odpo...
  - Byłem - przerwał mu Junmyeon. Jego nieobecne spojrzenie spotkało się z pełnym współczucia spojrzeniem Kyungsoo. Wargi bibliotekarza rozciągnął smutny uśmiech. - Gdybym mógł cofnąć czas, teraz byłbym już pewnie po ślubie. 



13 kwietnia. Pensjonat. 
  - Widziałeś gdzieś Sehuna? - spytał Tao, zatrzymując Chena w drodze do saloniku dla gości. 
  - Nie, raczej nie. 
  - Jeszcze śpi? 
  - Sprawdzałeś w pokoju? - wciął się Baekhyun, który został w pensjonacie, by pomóc przyjaciołom w sprzątaniu po przyjęciu. 
  - Nie - przyznał Tao. - Miałem cichą nadzieję, że już dawno jest na nogach. 
  - Pierwsze piętro, pokój po lewej - poinstruował do Chen, wymieniając przy okazji numerek pokoju Sehuna. Huang skłonił się w podziękowaniu i skierował w stronę schodów. Stając przed drzwiami pokoju przyjaciela zapukał kilkakrotnie, a nie uzyskując żadnej odpowiedzi, zwyczajnie pociągnął za klamkę. 
  - Sehunnie. Czyżbyś był na kacu, po wczorajszej imprezie? - zawołał melodyjnie, wchodząc w głąb pokoju i przenosząc spojrzenie na łóżko, zamarł wpół kroku, zauważając, że Oh nie leży w nim sam. 
  - Cholera! Huang, nie pomyślałeś o tym, żeby zapukać? - warknął Sehun, sztyletując mężczyznę spojrzeniem. 
  - Pukałem - westchnął Tao, starając się usprawiedliwić. 
  - Widocznie za cicho pukałeś! - wywrócił oczami młodszy, szczelniej okrywając kołdrą leżącego obok niego Luhana. 
  - Przepraszam - wymamrotał Zitao, wlepiając spojrzenie w Lu wpatrującego się w niego z rozbawieniem. 
  - Po co przyszedłeś? - lodowaty ton głosu Sehuna przeciął powietrze wokół nich, sprawiając, że Tao poczuł się jeszcze bardziej nieswojo. 
  - Po nic. Przepraszam, że wam przeszkodziłem - Huang uśmiechnął się niewinnie, po czym ostrożnie wycofał z pokoju, zamykając za sobą drzwi. 
  Dla Luhana sytuacja wydawała się nadzwyczaj komiczna, a szczególnie rozbawiła go reakcja Sehuna, który na sam widok przyjaciela przerywającego im w tak intymnej chwili, prawie wyszedł z siebie.
  - Spokojnie, Sehun - zaśmiał się, obejmując ramionami tors młodego mężczyzny. 

  - Nie lubię, kiedy ktokolwiek w czymkolwiek mi przerywa - usprawiedliwił się Oh, znów układając się obok Luhana na śnieżnobiałych poduszkach. 
  - Zauważyłem - mruknął starszy, badając palcami strukturę skóry Sehuna. Czule muskał dłońmi jego kości obojczykowe, głaskał jego ramiona i coraz bardziej uświadamiał sobie, jak bardzo młody Oh jest piękny. Ułożył dłonie na jego klatce piersiowej, pozwalając, by młodszy delikatnie go objął, wtulając twarz w zagłębienie jego szyi i uśmiechając się delikatnie, zaczął przeczesywać palcami jego włosy. 
  - O czym myślisz? - spytał szeptem, czując na swojej szyi gorący oddech Sehuna. 
  - O tym, że następnym razem powinniśmy zamknąć drzwi na klucz, a ty? 
  Luhan przestał na chwilę głaskać młodszego po głowie. 
  - O tym, że będę za tobą tęsknił, kiedy znów mnie zostawisz. 
  Sehun uniósł głowę, aby spojrzeć Luhanowi głęboko w oczy i złączył ich czoła razem. 
  - Kto powiedział, że chcę cię zostawić? - wyszeptał zmysłowym głosem, a jego dłonie wygodnie ułożyły się na biodrach starszego. 
  - Musisz jechać do pracy. 
  - Owszem. A ty jedziesz ze mną - rzekł głosem nieznoszącym sprzeciwu. 



13 kwietnia. Bar.  
  Kyungsoo nie był zbyt dobrym barmanem, ale w ciągu trzech miesięcy zdążył nauczyć się przygotowywać podstawowe drinki. Nocna praca w barze zapewniała mu dodatkowe dochody, które wystarczyły na opłaty, jedzenie i inne środki do życia, które były mu niezbędne. 
  Było kilka minut po dwudziestej drugiej, kiedy D.O zaczął swoją pracę od przecierania szklanek białą szorstką ścierką. Każda noc pracy zaczynała się tak samo i Kyungsoo zdążył już wykuć na pamięć spis rutynowych zajęć, które należały do zakresu jego obowiązków. 
  Tego wieczora w barze było jedynie kilku mężczyzn, grupa młodych dziewcząt i jeden chłopak siedzący na uboczu i w ciszy sączący jakiegoś taniego drinka. Kyungsoo dobrze wiedział kim on był, gdyż widział go tutaj tak często, że obraz jego ciemnej twarzy i roztrzepanych czarnych włosów niemal trwale zapisał się w jego głowie. Był to Kim Jongin. 
  - Hej - rzekł Kim, zauważając Kyungsoo, przypatrującego się mu z ukrycia. 
  - Cześć - odparł barman, uśmiechając się delikatnie. W ciągu całego jego okresu pracy zdążyli przejść na "ty". - Co podać? - spytał Kyung, odstawiając szklankę na miejsce i opierając łokcie na blacie. 
  - To co zawsze - wymruczał Jongin, podsuwając w jego stronę pustą szklaneczkę po pomarańczowym drinku. Kyungsoo skinął głową i bez słowa zajął się przygotowywaniem trunku. 
  Ciemne oczy Jongina zalśniły tajemniczo, kiedy wpatrywał się w smukłą sylwetkę starszego, poruszającą się za ladą. 
  - To żałosne, że ciągle zamawiam to samo - rzekł sam do siebie Jongin, prychając cichym śmiechem. 
  - Czasami ludzie nie mogą się przełamać, by spróbować czegoś nowego - odezwał się Kyungsoo, stawiając przed chłopakiem gotowego drinka. - W niektórych kwestiach każdy boi się ryzykować. 

  

13 kwietnia. Pensjonat. 
  - Mówicie poważnie? - Xiumin zmarszczył brwi, poprawiając mankiety swojej śnieżnobiałej koszuli. 
  - Tak - skinął Sehun. - Jestem całkowicie poważny. 
  - Podjęliście decyzję tak nagle? 
  - Daj spokój, Xiu. Obaj są dorośli - wciął się Chen z przekonującym uśmieszkiem na twarzy. 
  - Mamy pociąg jutro o dziesiątej rano - powiedział Luhan beztroskim głosem. 
  - To dość... szybko - skomentował Minseok. 
  - Spokojnie, będę ostrożny - rzekł Luhan. "Sehun będzie o mnie dbał" - dodał w myślach. 
  - Cóż... to wasza decyzja - uśmiechnął się Chen. - Ja i Minseok nie mamy nic do powiedzenia w tej sprawie. 
  - Dacie sobie radę sami, mając cały pensjonat na głowie? - spytał Luhan. 
  - Postaramy się... 
  - Żaden problem - przerwał Minseokowi Chen. - Damy radę.  
  - W takim razie nic nie stoi nam na przeszkodzie - powiedział Sehun, uśmiechając się, a Lu czuł, że i on jest równie podekscytowany wspólnym mieszkaniem w Seulu. 
  - Spakowaliście się już? - pytanie Jongdae przerwało słodką ciszę urozmaicaną nieśmiałymi spojrzeniami. 
  - Nie - przyznał Lu, unosząc w górę brwi. 
  - Więc idźcie. Ja i Minseok musimy "pogadać" - rzekł Chen, nakreślając palcami w powietrzu cudzysłów. 
  Luhan w mig zrozumiał o co chodzi przyjacielowi i rzucił Sehunowi porozumiewawcze spojrzenie, po którym obaj opuścili kuchnię, cicho zamykając za sobą drzwi. 
  Po ich wyjściu Chen od razu przeszedł do konkretów, wbijając w Minseoka przeszywające spojrzenie. 
  - O co ci chodzi? - spytał starszy, odruchowo cofając się o krok. 
  - Czy ty, kurwa, jesteś ślepy? - spytał ostrym szeptem Jongdae. 
  - Co? Skąd to pytanie? 
  - Lu i Sehun, debilu. Serio nie zauważasz co między nimi jest? 
  - No wiem. Lubią się i w ogóle... 
  - Oni są razem, Xiumin. Kochają się. Są parą. Do cholery, jak można tego nie zauważyć? - głos Chena przybrał na sile. 
  - Po co mi to mówisz?
  - Bo zaczynasz wszystko utrudniać! 
  - Co masz na myśli? - Minseok skrzywił się, słysząc słowa przyszywanego brata. 
  - Kurwa! Choćby ten moment, kiedy powiedzieli nam o wyjeździe. 
  - Każdy na moim miejscu by tak zareagował. 
  - Nie. Ty po prostu szukałeś czegokolwiek, by zatrzymać tu Luhana - Chen oskarżycielsko wbił palec w klatkę piersiową przyjaciela. 
  - Nie sądzisz, że podjęli tą decyzję zbyt szybko? 
  - Cholera, Xiu! Nic nie rozumiesz. 
  - Dlaczego tak bardzo zależy ci na tym, aby byli razem? - spytał podejrzliwie Xiumin. 
  Chen westchnął głęboko, jakby był już zmęczony tą wymianą zdań. 
  - Wiesz co jest napisane w testamencie, prawda? 
  - Każdy z nas wie - odparł Minseok, wzruszając ramionami. 
  - Nie. Luhan nie wie - Chen znów zniżył swój głos do szeptu. - I brońmy tego, aby się nie dowiedział. 
  - Nie wie, że Sehun musi się z nim związać, aby odziedziczyć swoją część? 
  - To wszystko jest tak zagmatwane, że nawet ja tego do końca nie rozumiem - Jongdae przeczesał palcami swoje włosy. - Wiem tylko, że to wcale nie jest takie łatwe. Jeżeli Sehun nie poślubi Luhana, nikt z nas nie będzie właścicielem pensjonatu. Cała posesja będzie niczyja i z pewnością wystawią ją na aukcję. 
  - Co? - głos Minseoka był słaby i niepewny. 
  - Tak właśnie jest. Jeśli Oh nie zwiąże się z Luhanem w określonym czasie cały nasz dobytek szlag trafi! 
  - Dlaczego Lu nic o tym nie wie? 
  - Jak myślisz? - rzucił retorycznie Jongdae. - Ciotka wiedziała co Lu czuje do Sehuna i wiedziała, że obaj są na dobrej drodze, by być razem. Przeszkodą byli państwo Oh i fakt, że Sehun mieszka w Seulu. Ciotka tym testamentem zwabiła go do nas, aby złączyć go z Luhanem. 
  - Udało jej się - przyznał Xiumin. 
  - Rodzice Sehuna nie sprzeciwią się testamentowi, bo w przeciwnym razie nikt nie dostanie spadku. 
  - To ma sens, ale... czemu to zrobiła? 
  - Chciała by Luhan był szczęśliwy - uśmiechnął się Chen. - Tylko jej się zwierzał. Testament otrzymaliśmy my i to ja go pierwszy przeczytałem. Pamiętasz w jakim stanie był wtedy Lu. Po śmierci ciotki kompletnie się załamał. 
  - Spotykał się z Jonginem. 
  - Tak. Ciotka wiedziała, że to wróży same kłopoty - pokiwał głową Jongdae. - Kontynuując, ślub Sehuna i Luhana sprawi, że pensjonat zostanie w naszych rękach, a my będziemy mogli kontynuować rodzinny interes. I wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie! 
  - Pewnej rzeczy nie rozumiem - zaczął Minseok. - Dlaczego Luhan i Sehun nie wiedzą o tym planie ciotki? 
  - Sehun o tym wie. Dlatego przyjechał - powiedział Chen. 
  - Ale dlaczego Lu nic nie wie? 
  - Gdyby się o tym dowiedział z ich związku wyparowałaby cała magia. Pomyśl o tym - westchnął Chen. - Nikt nie chciałby wyjść za mąż z przymusu. 
  - Racja. Ale... do kiedy ten związek musi zostać zawarty? - spytał Minseok, czując nieprzyjemny dreszcz. 
  - Do końca roku... Tak przynajmniej myślę. 
  - Oby się udało. 
  - Jesteśmy na dobrej drodze, Xiu. Nie martw się - uśmiechnął się pocieszająco Jongdae. - Ciocia nie podjęłaby się czegoś takiego, gdyby nie wiedziała, że Sehun jest tak samo zauroczony Luhanem jak i on nim. Wszystkie uczucia Luhana są odwzajemnione, a Oh wie o sprawie testamentu. 
  - Po co aż tak to komplikować? 
  - Myślę, że ciocia zrobiła to po to, aby Sehun i Luhan byli szczęśliwi i nieważne jak zawiłe się to wydaje, ja wiem, że ten ślub się odbędzie. Ciotka nigdy nie ryzykowała zbyt dużo. 



14 kwietnia. Bar.
  Po północy w miasteczkowym barze gościli dziwni ludzie, do których Kyungsoo zdołał przywyknąć. Zbliżała się piąta nad ranem, kiedy upity Kim Jongin powoli zasypiał, kołysząc się na wysokim krześle barowym. Kyungsoo uśmiechnął się ze współczuciem, szturchając młodszego w ramię. 
  - Kim! Obudź się!
  - Nalej mi jeszcze - poprosił szeptem Jongin, wysuwając w jego stronę dłoń z pustym kieliszkiem. 
  - Po moim trupie. Jesteś pijany! - starszy szarpnął mocniej jego ramię. 
  - Nic mi nie jest - wymamrotał brunet, mierząc barmana nieprzytomnym spojrzeniem. 
  Kyungsoo wywrócił oczami, powracając do czyszczenia blatu. Za oknem zaczynało już świtać, a on czuł zmęczenie, powoli ogarniające jego ciało. Szczerze nienawidził pracować w nocy. Blady świt uświadomił mu ilość nieprzespanych godzin, przez co chłopak czuł się jeszcze bardziej wykończony. Zatopił się więc w pracy, odliczając minuty pozostałe do zakończenia jego zmiany, marząc w myślach o ciepłym łóżku, w którym zaśnie, kiedy tylko przekroczy próg swojego domu. 
  - Kyungsoo... - jęknął Jongin, przypominając o sobie barmanowi. - Nalej mi więcej. 
  - Nie, Kai - powiedział stanowczo starszy. 
  - Błagam - załkał żałośnie chłopak. 
  - Nie. 
  Nieustępliwy Kyungsoo odwrócił się do bruneta plecami, zajmując się ustawianiem butelek alkoholu na półkach. Do końca jego zmiany pozostał cholerny kwadrans, który dłużył mu się jak kolejne osiem godzin pracy. 
  - Jesteś piękny - wymruczał Jongin, wbijając w barmana puste spojrzenie. 
  - Jesteś pijany - odpowiedział Kyungsoo, wycierając ręce w białą ściereczkę. 
  Piętnaście minut upłynęło niezwykle szybko i D.O był zdziwiony, kiedy jego szef niespodziewanie przerwał mu czyszczenie naczyń, przypominając, że chłopak odpracował już swoje godziny. Kyungsoo uśmiechnął się wdzięcznie i narzucił na ramiona bluzę gotowy do wyjścia, lecz w chwili, kiedy już chciał opuścić lokal, skierował swój wzrok na śpiącego na blacie Jongina, a jego wrażliwe serce zaalarmowało. Naprawdę nienawidził w sobie tej wrażliwości, ale wiedział, że może z nią walczyć. 
  - Wstawaj, Jongin. Idziemy do domu. 
  Zaciskając zęby z wysiłku Kyungsoo przerzucił sobie ramię młodszego przez barki i pomógł mu dojść do wyjścia, a następnie poprowadził go przez betonowy parking na tyłach, prosto do jego samochodu. Jongin bez problemu dał się usadzić na tylnych siedzeniach, co niezmiernie ciszyło barmana. Problemy zaczęły się, kiedy D.O zapinał mu pas bezpieczeństwa. 
  - Gdzie mnie zabierasz? - wymruczał wtedy Jongin, patrząc na chłopaka półprzymkniętymi oczami.
  - Odwiozę cię do domu - wyjaśnił Kyungsoo. 

  - Nie chcę. 
  - Jesteś pijany. Sam nie trafisz do domu - rzekł cierpliwie starszy. 
  - Nie chcę tam dzisiaj wracać - wyszeptał Jongin zamykając oczy.
  - Więc gdzie będziesz spał? 
  - Mogę zostać w twoim samochodzie? 
  - Nie. 
  - Więc nie wiem - brunet bezradnie wzruszył ramionami. 
  - Dobra, przenocujesz u mnie, ale następnego dnia wracasz do domu - powiedział stanowczo Kyungsoo. Miał zbyt miękkie serce, aby zostawić pijanego Jongina na pastwę losu. 


  
14 kwietnia. Pensjonat. 
  Ciepłe poranki witane w ramionach Sehuna były tym, co Luhan pokochał najbardziej. Zapach kawy płynący z dolnego piętra budził jego ciało do życia wraz z czułymi pocałunkami młodego mężczyzny, którego Lu mógł w końcu nazwać "swoim mężczyzną". Świat pachniał świeżymi kwiatami róży, rozkwitającymi wokół i szczęściem, które dotychczas wydawało się Luhanowi tak odległe i obce. 
  Drugi poranek w ramionach Sehuna wydawał się starszemu wyjątkowo piękny, mimo wczesnej godziny i niewyspania, czającego się w kącikach jego oczu. 
  - Dzień dobry, hyung. 
  Luhan uśmiechnął się szeroko, wyszukując ręką ramienia "jego mężczyzny". 
  - Dzień dobry, Sehun. 
  Młodszy objął go mocno ciepłymi, silnymi ramionami i przekręcił się na plecy, sprytnie kładąc Luhana na swojej klatce piersiowej. 
  - Która godzina? - spytał starszy, błądząc dłońmi po mięśniach brzucha Sehuna. 
  Blondyn przeciągnął się i wyciągnął rękę, by podnieść z szafki nocnej swój zegarek. Wskazówki srebrnego Rolexa wskazywały godzinę siódmą, na co Oh uśmiechnął się delikatnie i przygładził wolną dłonią roztrzepane kosmyki włosów Luhana. 
  - Jest jeszcze wcześniej - rzekł szeptem, odkładając zegarek i znowu oplatając ramionami wąską talię starszego, który wtulił się w jego klatkę piersiową, parząc ją swym gorącym oddechem. 
  - Mogę jeszcze zasnąć? - spytał Lu z nadzieją w głosie. 
  - Tak. Obudzę cię za godzinę, albo dwie - szepnął w odpowiedzi Oh, nieprzerwanie przeczesując palcami włosy starszego, podczas, gdy Luhan zasypiał, marząc, by każdy jego poranek wyglądał tak samo. 

  Kiedy Sehun obudził Hana motylim pocałunkiem, było już kilka minut po ósmej, a ich walizki stały pod drzwiami gotowe do podróży. Luhan uśmiechnął się delikatnie, mierząc zaspanym spojrzeniem młodego mężczyznę, który stał nad nim ubrany w szarą marynarkę, dopasowane spodnie i białą koszulę. Prezentował się niezwykle elegancko, jednak Lu był pewny, że woli go w zwykłym t-shircie i jeansach. 
  - Pobudka - uśmiechnął się, a Luhan wyczuł od niego woń znajomych perfum i zapach pasty do zębów. 
  - Jeszcze pięć minut - mruknął, chcąc podroczyć się trochę z Sehunem, ale ten jedynie wzruszył ramionami. 
  - Jeżeli nie wstaniesz będę zmuszony wrócić do Seulu sam. 
  Luhan wiedział, że chłopak nie mówił poważnie, jednak jakaś jego część nakazywała mu w tej chwili zerwać się z łóżka, w obawie przed odejściem Sehuna. 

  Kiedy po krótkim śniadaniu obaj opuszczali pensjonat Chen i Xiumin pożegnali ich serdecznie, po czym najstarszy odwiózł ich na dworzec, gdzie po raz kolejny pożegnał parę gorącymi słowami i obietnicą częstych rozmów przez telefon. 
  - Spokojnie. Przecież nie wyjeżdżam na zawsze - powiedział Luhan, kiedy ich pociąg powoli wtaczał się na stację. 
  Xiumin spojrzał na Sehuna ciepłym spojrzeniem i uśmiechnął się. W sposobie w jaki Oh patrzył na Luhana widać było wyraźną troskę i czułość. 
  - Wiem, ale i tak będziemy tęsknić - powiedział Minseok. 
  - Nie chcę wam przerywać, ale powinniśmy już iść - wciął się Sehun, złączając dłoń z dłonią Lu. 
  - Jasne. Miłej podróży - życzył Xiumin, kiedy Oh i Luhan zmierzali w stronę pociągu. 
  Wymienili między sobą pojedyncze uśmiechy, po czym pociąg ruszył, a wraz z nim serce Luhana, które gubiło rytm za każdym razem, kiedy Lu uświadamiał sobie, że jego marzenia spełniają się jedno po drugim. Szczęście było na wyciągnięcie ręki. 



14 kwietnia. Dom Kyungsoo. 
  Jongin przetarł zaspane oczy, wpatrując się w biały sufit nad jego głową. Poruszył ostrożnie ramionami orientując się, że leży na miękkim materacu, przykryty ciepłą kołdrą w odcieniu błękitu. Kiedy ostrożnie podniósł się na łokciach, zauważył, że pokój, w którym się znajduje ma kształt kwadratu i ściany w kolorze kawy z mlekiem. Meble stojące przy ścianie wykonane były z jasnego drewna, a duże okno zasłonięte było grubą, brązową zasłoną. 
   Chłopak usiłował przypomnieć sobie gdzie jest i jak się tu znalazł, lecz utrudniał mu to dokuczliwy ból głowy, promieniujący z wnętrza czaszki. Jego wzrok przyciągnęła samoprzylepna karteczka przyklejona do szklanego stolika, stojącego przy łóżku. Zaciekawiony Kai zmrużył oczy, czytając pozostawioną na niej wiadomość i nie mógł się pozbyć wrażenia, że coś jest nie tak. 
  
Wyszedłem na chwilę do sklepu. Jeśli się obudzisz a mnie nadal nie będzie zjedz śniadanie (znajdziesz je na dole w lodówce) i idź do domu. Twoje ubrania są w łazience na półce. Tabletki przeciwbólowe chowam w kuchni w szafce obok mikrofali. Mam nadzieję, że sobie poradzisz. 
Kyungsoo. 

  Jongin przeczytał wiadomość kilka razy, nim w końcu zrozumiał jej sens. Zastanawiało go jedynie to, czemu był w domu Do Kyungsoo. Postanowił, że poczeka, aż mężczyzna wróci i sam go o to spyta. 
  Czując rosnący głód, wstał i zorientował się, że spał jedynie w samym bokserkach. Zaśmiał się cicho, wyobrażając sobie, jak nieśmiały Kyungsoo musiał się rumienić, rozbierając go i żałował, że przez wypity wcześniej alkohol nie był w stanie zapamiętać tej chwili. 
  Zgodnie z instrukcją, Jongin znalazł śniadanie w lodówce na dolnej półce. Były to kanapki z serem, szynką i warzywami, niewątpliwie pochodzącymi z ogródka Kyungsoo. Zaspakajając swój głód, chłopak postanowił zwiedzić dom barmana, poczynając od pokoju, w którym się obudził. Oprócz niego znalazł też mały salon z kanapą, telewizorem i regałem na książki, niewielką kuchnię, w której jadł śniadanie, ciasną łazienka, gdzie znalazł swoje ubrania oraz przedpokój z dużą, starą szafą. Dom był mały i skromny, jednak Jongin czuł się w nim niezwykle wygodnie. 
  Kiedy chłopak był w trakcie zwiedzania zawartości lodówki, usłyszał dźwięk otwieranych drzwi i znieruchomiał, słysząc za sobą czyjeś kroki. 
  - Już wstałeś? - spytał Kyungsoo, stawiając na stole papierowe torby z zakupami. 
  Jongin odwrócił się wolno, zamykając lodówkę. 
  - Tak, zdążyłem już zjeść - uśmiechnął się. - Dzięki za śniadanie i nocleg, ale powinienem się już zbierać. 
  - Najpierw się ubierz - rzekł Kyung, zajęty rozpakowywaniem toreb, a Jongin spojrzał na swoje ciało, okryte jedynie materiałem bokserek. 
  - Racja - zaśmiał się, ruszając w stronę łazienki, gdzie zostawił swoje ubrania. 
  Wyszedł z domu Kyungsoo wczesnym popołudniem. Nie miał większej ochoty wracać do siebie, jednak obawiał się, że starszy nie pozwoliłby mu zostać w jego mieszkaniu dłużej. Mimo wszystko nie chciał być dla niego ciężarem. 
  Będąc blisko swojego domu, światła kogutów policyjnych sprawiły, że Jongin zamarł w bezruchu i ukrył się, chcąc przyczaić się bliżej. Nie miał już wątpliwości, że wszystkie jego obawy się sprawdziły. Czołgając się wśród wysokiej trawy dotarł do miejsca, gdzie miał dobry widok na swoje podwórko i zatrzymał się, obserwując policyjne wozy na podjeździe jego domu. Widział swojego ojca, rozmawiającego z funkcjonariuszami, matkę stojącą z boku i policjanta, który najwyraźniej ukazywał jego rodzicom nakaz aresztowania. Jego serce zaczęło bić jak szalone, a on sam miał problem z zachowaniem spokoju, czując, że jego dom przestał być dla niego schronieniem. Z trudem przeczekał, aż wszystkie radiowozy opuszczą podjazd, po czym wziął kilka głębszych oddechów i puścił się biegiem w stronę lasu. Ukryty w cieniu wysokich drzew dotarł na tyły domu Kyungsoo i z pewną obawą zapukał do jego drzwi. Starszy nie mógł nic wiedzieć o nakazie aresztowania, więc miał nadzieję, że pozwoli mu się u niego zatrzymać na pewien czas. Z szybko bijącym sercem zapukał do drzwi, próbując ukryć w kieszeniach drżące dłonie. 
  - Jongin? Co ty tu robisz? - spytał Kyungsoo, otwierając. 
  - Kyungsoo, mam do ciebie jedną prośbę - zaczął brunet, patrząc w oczy starszego. - Mógłbyś mnie na jakiś czas u siebie ukryć?

2 komentarze:

  1. Opowiadanie robi się coraz lepsze! Na serio! U Sehuna i Luhana wszystko dobrze się układa. I do tego Lulu jest skłonny opuścić pensjonat, żeby zamieszkać z ukochanym w Seulu. Na pewno będzie to lepszy wyjazd niż ten z Kaiem. Mam nadzieję, że nie wynikną żadne komplikacje, gdy Luhan dowie się o testamencie. Ciotka postawiła ich w dość nieciekawej sytuacji, ale chciała dobrze. Podoba mi się rola Xiumina i Chena, jaką odgrywają. Czasem zachowują się, jak prawdziwi rodzice Luhana. To takie słodkie z ich strony. Martwię się o Suho. On i Kris cierpią, ale żaden nie wykona żadnego ruchu, aby to zmienić. Dlaczego? Widać, że Chanyeol jakoś zadomowił się w Seulu i do tego ma ciekawą znajomą. Wątek o Jonginie i policji zaskoczył mnie. Zastanawiam się, co on takiego złego zrobił i czy Kyungsoo nie będzie miał przez niego problemów. Świetny rozdział i bardzo ciekawy!
    Pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest takie piękne. Kocham to opowiadanie i powiem Ci, że z każdym kolejnym rozdziałem robi się coraz lepsze. To ma taką magię w sobie. Sam pensjonat, to coś wspaniałego. Kocham to całym moim sercem, uwierz mi. Sehun, wiem, że kocha Luhana, ale z drugiej strony interesuje mnie, czy to wszystko naprawdę jest takie prawdziwe, skoro on wie o tym testamencie. Zawsze mógł to zrobić właśnie z powodu tego testamentu, prawda? Ale znów z drugiej strony, mam wrażenie, że nie zrani drugi raz Luhana, o nie. Nie byłby do tego zdolny. W ogóle, czuję, że jak Luhan zamieszka w Seulu z Sehunem, to będzie to ich nowy, początek, start. To coś wspaniałego. Naprawdę, masz świetny styl pisania. No, piszesz genialnie. Jestem wierną fanką. ♥

    OdpowiedzUsuń